You successfully added to your cart! You can either continue shopping, or checkout now if you'd like.
Note: If you'd like to continue shopping, you can always access your cart from the icon at the upper-right of every page.
Słowo w Biblii przetłumaczone na „piołun” to tak naprawdę opium, a prorocy mówią o nim i jego duchowym znaczeniu. Jest to związane z prawami gnoju, które dotyczą problemu bożków serca. Ezechiel mówi nam najwięcej o tym problemie.
Category - Short Book
Hebrajskie słowo dla „piołunu” to lahanaw. Według Konkordancji Stronga słowo to oznacza: „otruć”. Jego podstawa słowotwórcza znaczy „przekląć”. Inne ustępy używają takich fraz, jak: „gorzki, jak piołun” (Przysłów 5:4) i „pijany piołunem” (Lamentacje 3:15). To pokazuje nam, że czymkolwiek jest ta substancja, jest to coś gorzkiego, co ludzie zażywają doustnie, że ich „upija”. Jednak nie jest to wino, ani inny trunek otrzymany w procesie fermentacji.
Ustalenie precyzyjnego znaczenia byłoby dość trudne, gdyby nie fakt, że zwykle słowo to jest powiązane z „żółcią”. Hebrajskie słowo to „rosh” (Według Konkordancji Stronga #7218 do 7220). Rosh to roślina maku. Dosłownie oznacza „głowę”. Odniesienie do “głowy” (makówki) rośliny – jej niezwykłego, czerwonego kwiatu.
Mak był uprawiany w Sodomie i Gomorze i najwyraźniej było to jedno z ich głównych źródeł dochodu. W Pwt 32:31-33 dowiadujemy się, że makówki nazywane są „gronami Sodomy”.
31 Bo skała ich nie jest jak nasza Skała, świadkami tego nasi wrogowie.
32 Bo winny ich szczep ze szczepu Sodomy lub z pól uprawnych Gomory;
ich grona to grona trujące, co GORZKIE mają jagody; 33 ich wino jest jadem smoków, gwałtowną trucizną żmijową.
W Apokalipsie 22:15 („Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje”) napisane jest, że ci, którzy handlują tym narkotykiem, nie zostaną wpuszczeni do Świętego Miasta. Nazwani są tam „guślarzami”. Greckie określenie to pharmakos, od którego pochodzi nasze polskie słowo „farmaceuta” lub też aptekarz. Ci ludzie nie zostaną zakwalifikowani do Zwycięzców.
Biblia często mówi nam o „wodzie zatrutej” (Jr 9:14 „Dlatego to mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Oto dam im - narodowi temu - za pokarm piołun i za napój wodę zatrutą”). Jest to wyciąg lub sok z pewnej części rośliny maku, który zawiera opium, czyli piołun/gorycz. Jest on bardzo gorzki w smaku i sprawia, że ludzie są, jak pijani, czy też „naćpani”. Opium używane było do uśmierzenia bólu, zarówno mentalnego, jak i fizycznego. Próbowano napoić nim Jezusa (Mt 27:34 „dali Mu pić wino zaprawione goryczą”), gdy był na krzyżu. Uśmierzyłoby ból, lecz Jezus odmówił.
W Starym Testamencie piołun stał się jednym z motywów proroczych, gdy prorocy potępiali fałszywe poczucie bezpieczeństwa ludu. Nadciągał sąd, lecz fałszywi prorocy mówili: „Pokój, pokój”, gdy nie było pokoju (Jr 8:11 „podleczają rany córki mojego narodu pobieżnie, mówiąc: "Pokój, pokój"5, a tymczasem nie ma pokoju.”). W sensie duchowym prorocy i kapłani aplikowali ten narkotyk, by podleczyć rany Izraela, lecz on leczył tylko symptomy, a nie ich przyczynę. Naród miał guza mózgu, lecz ci fałszywi prorocy maskowali jedynie prawdziwą przyczynę, podając mu opium, czy też piołun, żeby stępić ból. Jeremiasz był tym zadziwiony i w wersie 8:22 pytał:
22 Czy nie ma już balsamu w Gileadzie, czy nie ma tam lekarza? Dlaczego więc nie zabliźnia się rana Córy mojego ludu?
Bóg zawyrokował, że da im jeszcze WIĘCEJ TEGO SAMEGO. Jeśli pragnęli narkotyku bardziej, niż balsamu z Gileadu, On da im „do pełna”. Jeremiasza 9:14:
Dlatego to mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Oto dam im - narodowi temu - za pokarm piołun i za napój wodę zatrutą.
Ponownie w Księdze Jeremiasza 8:14 czytamy:
Po co my siedzimy? Zgromadźcie się i chodźcie do miast warownych, aby tam zginąć. Albowiem Pan, Bóg nasz, dopuszcza na nas zagładę i daje nam do picia wodę zatrutą, ponieważ zgrzeszyliśmy przeciw Panu.
“Piołun” i woda zatruta (Jr 8:14) miały być wyrokiem na nich z powodu nieposłuszeństwa wobec Bożego prawa. Ich życie miało stać się pełne goryczy, gdy obce armie najechały i okupowały ich kraj.
Rosh to nie tylko określenie makówki lub „żółci”. Lecz również starożytna nazwa Rosji. To nie przypadek, że mają oni w barwach narodowych kolor czerwony, który pasuje do kwiatu maku. Rosh znaczy dosłownie „głowa”, a ich nazwa miała oznaczać, że byli w „czołówce” narodów, największą z wszystkich nacji.
Planem Sowietów w dwudziestym wieku było głoszenie pokoju w czasie, gdy knuli, jak go zniszczyć. Częścią ich programu było zalanie nas opium i innymi narkotykami. Mówili, że Chrześcijaństwo to „opium dla mas” i ich rozwiązaniem było nakarmienie nas piołunem. To prawda, że duża część Chrześcijaństwa jest rzeczywiście jedynie opiatem. Sowieci mieli w zasadzie poprawną ocenę tego, co współcześnie uchodzi za Chrześcijaństwo. I tak Bóg użył Sowietów (Rosh), by nakarmić nas goryczą tak, jak obwieścił narodom, w których fałszywi prorocy karmili lud piołunem. Bóg po prostu powołał ich do wykonania na nas wyroku za nasze grzechy.
Gdy Jeruzalem zostało zniszczone w dniach Jeremiasza, prorok przyrównał to do „piołunu i wody zatrutej” (Jr 8:14; 9:14; Lm 3:15, 19). W Księdze Amosa 6:12-14 piołun jest szczególnie powiązany z inwazją i uciskiem. Amos 5:7 mówi nam, że Izrael obrócił wyrok w piołun („Prawość obracacie w piołun, a sprawiedliwość depczecie po ziemi.”).
Rozwiązaniem na dziś tego problemu NIE jest zniszczenie Rosji, lecz nauczenie Kościoła, jak „po prostu mówić nie” religijnym narkotykom, „optymistycznym” doktrynom, które pozwalają ludziom czuć się dobrze nawet wówczas, gdy pozostają w niezgodzie z Jego Prawem.
W liście do Hebrajczyków 12:14 i 15 czytamy:
14 Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana. 15 Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej, aby jakiś korzeń gorzki, który rośnie w górę, nie spowodował zamieszania, a przez to nie skalali się inni;
Ten “korzeń gorzki” jest dosłownym odniesieniem do korzenia rośliny maku (żółć), źródła opium (piołun). Narkotyki takie, jak opium kalają nasz fizycznie i mentalnie. Lecz jest jeszcze duchowy narkotyk, który jest jeszcze bardziej uzależniający i śmiertelnie niebezpieczny.
Powyższy cytat mówi nam o „staraniu się o pokój” w kontraście do „zgorzknienia”. NIE jest to ten sam pokój, który głosili fałszywi prorocy, aplikując przy tym ludziom piołun. Jest to prawdziwy Pokój Boży, który przychodzi poprzez poznanie Go i komunikowanie się z Nim przez „ducha mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (2Tm 1:7).
Ci, którzy znają ten wewnętrzny pokój to ci, którzy ufają Mu we wszystkim, którzy niezależnie od tego, jak źle wszystko zdaje się wyglądać wiedzą, że Bóg kontroluje sytuację i wie, co robi. Tacy ludzie nie tracą wewnętrznego spokoju, gdy okoliczności wydają się poza kontrolą i wieją przeciwne wiatry.
Są to rozjemcy (Mt 5:9: “Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.”). Wyróżniają się w tłumie ludzi wiecznie nieszczęśliwych, którzy tylko szukają kogoś, kogo będą mogli obwinić,kogoś „zlego”, na kogo będą mogli się zezłościć.
Rozjemcy są najszczęśliwsi, gdy nie mają wrogów do pokonania lub grzeszników do skarcenia. Kampanie polityczne posiłkują się złymi wieściami, bo w ten sposób zdobywa się głosy. Istnieją całe grupy wyznaniowe ufundowane na doktrynach opisujących, co przeciwnicy Boga planują zrobić wiernym. Taka taktyka działa, gdyż zgorzkniali ludzie mają skłonność do złych wieści podobnie, jak narkomani do narkotyków. Znajdują komfort w stanie goryczy a nie w suwerenności Boga.
Często powtarzam, że połowa świata jest wściekła na Boga, a druga połowa Go nie zna. Dlaczego tylu ludzi jest złych na Boga? Ludzie nie zgadzają się z Bogiem i Jego metodami myśląc, że jest On niesprawiedliwy, dopuszczając do tylu problemów na ziemi. I tak teologowie i filozofowie marzą o różnego rodzaju „rozwiązaniach”, próbując wyjaśnić pochodzenie zła, dlaczego ono istnieje, co musi zrobić Bóg, żeby osądzić niegodziwość i, jak suwerenny Bóg musi być od tego oddzielony. Jest to źródło większości fałszywych doktryn. (Biblijne rozwiązanie tego fundamentalnego problemu zła jest tematem naszej książki „Jubileusz stworzenia” https://www.gods-kingdom-ministries.net/teachings/books/creations-jubilee/) .
Ludzie odczuwają gorycz w stosunku do Boga, gdy myślą, że Bóg potraktował ich niesprawiedliwie. Jedni natychmiast zwracają się przeciw Bogu; drudzy pozostają w Kościele, lecz skarżą się w koło. Zamiast zwrócić się ze skargą do Boga, wielu plotkuje o Nim ze swoimi sąsiadami. Wiedzą, że lepiej nie skarżyć się na Boga bezpośrednio. Zamiast tego kierują swoje rozgoryczenie i gniew na okoliczności, na rodzinę lub na sąsiadów, czy też (najczęściej) na innych grzeszników generalnie lub w obrębie ich kościoła.
Jest to powszechny mechanizm obronny zwany „projekcją”. Ktoś został niesłusznie oskarżony w pracy przez swojego szefa; wraca do domu, trzaska drzwiami, kopie psa, krzyczy na żonę, bo kolacja nie gotowa na czas.
Hiob bardzo się skarżył, gdy przechodził okres próby. Choć Biblia mówi nam, że to „Szatan” był bezpośrednim sprawcą wszystkich jego nieszczęść, ostatecznie to Bóg przyjął na siebie odpowiedzialność za wszystko (Hiob 1:12 „Rzekł Pan do szatana: «Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki». I odszedł szatan sprzed oblicza Pańskiego.”). Doświadczony nieszczęściem Hiob przemawiał z goryczą, bo nie rozumiał, dlaczego dobry Bóg pozwolił by to wszystko mu się przytrafiło. (Zobacz Księgę Hioba 3:20; 13:20; 23:2; 7:11.)
Hiob nie rozumiał, że wszystkie nieszczęścia, które go dotknęły, miały dobry cel. Bóg używa zła, by ujawnić naszą dumę tak, byśmy mogli się z nią rozprawić. Hiob w swej dumie osądzał Boga. W efekcie mówił: „Gdybym to ja był Bogiem, zrobiłbym to inaczej, zrobiłbym to, jak należy!” Tak, z pewnością postępowalibyśmy inaczej będąc w pozycji Boga. Lecz mogę zagwarantować, że wszystko byśmy popsuli.
Izajasz 45 ostrzega nas przed tego rodzaju myśleniem:
7 Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę. Ja, Pan, czynię to wszystko… 9 Biada temu, kto spiera się ze swoim twórcą, dzbanowi spomiędzy dzbanów glinianych! Czyż powie glina temu, co ją kształtuje: «Co robisz?» albowiem jego dzieło powie mu: «Niezdara!»
Innymi słowy, Bóg bierze na siebie całkowitą odpowiedzialność za stworzenie dobra i zła. Jeśli my – ziemskie skorupy gliniane chcielibyśmy to przedyskutować, powinniśmy spierać się z kimś będącym na naszym poziomie: z drugą skorupą. Czy dzbany gliniane powinny obrażać Garncarza, mówiąc mu, że jest On niekompetentny? Czy Bóg jest ułomny? Czy jest On “niezdarą”?
Księga Hioba w gruncie rzeczy jest o tym, jak uniknąć tego, by korzeń gorzki zaatakował nasze serce. Bóg pozwala, byśmy od czasu do czasu zostali zranieni przez fałszywe, a czasem i prawdziwe oskarżenia, wyrażane surowo, bez ducha Miłości. Jeżeli w swej dumie obwinimy o to Boga wierząc, że to właśnie On potraktował nas niedobrze i niesprawiedliwie, to mamy spore towarzystwo! Większość ludzi tak postępuje, choć mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Przyznanie się do takiej skłonności nie byłoby „prawe”, więc raczej się do tego nie przyznamy.
Ale faktem jest, że korzeń gorzki zaczyna w nas działać I nie upłynie wiele czasu, gdy inni też to dostrzegą. Wszyscy spotkaliśmy w życiu ludzi zgorzkniałych, zarówno w Kościele, jak i poza nim. Możesz z łatwością wskazać zgorzkniałego pastora na podstawie jego surowego, osądzającego nastawienia do ludzi – szczególnie do grzeszników. Jest on tak naprawdę zły na Boga, lecz nie jest w stanie stawić temu czoła, więc naskakuje na wszystkich w swoim otoczeniu. Jest to jego „legalny” sposób wyrażenia swojego gniewu na Boga, bezpiecznie zamaskowanego przez fakt, że wykroczenia grzeszników są rzeczywiste. Jeśli ktokolwiek zwróci pastorowi uwagę, może się on z łatwością ukryć za zasłoną „świętego oburzenia”, zamiast zmierzyć się ze swoją osobistą złością na Boga.
Widziałem pastorów I innych posługujących, którzy zażyli niemal śmiertelną dawkę piołunu. Ich kazania prawie zawsze są negatywne. Najszczęśliwsi czują się wówczas, gdy obnażają grzechy innych lub fałszywe nauki kościoła z sąsiedniej ulicy. Nigdy nie mają dobrych wieści i nowin o tym, jak Bóg obecnie działa na ziemi. Jak Piotr, odwracają wzrok od Jezusa, patrzą na wichurę I fale wkoło. I jak Piotr, zaczynają zapadać się w te właśnie fale, które potępiają i których się boją.
Nie ma nic złego w kazaniach potępiających grzech, czy w ujawnianiu fałszywych nauk innych kościołów. Rzeczywiście należy to robić. Lecz Prawda nie jest Prawdą dopóki nie jest przekazana we właściwym duchu. Nie ma Prawdy z pominięciem Wiary i Miłości, gdyż co nie jest z Wiary, jest grzechem (Rz 14:23 Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem (wiarą), jest grzechem.), Prawda musi być powiedziana z Miłością (Ef 4:15).
Możemy znać wszystkie fakty, lecz jeśli nie mamy Miłości, jesteśmy nikim. Fakty przekazane bez Miłości są w najlepszym razie tylko półprawdami.
Po przejściu Izraela przez Morze Czerwone, gdy nie groziło im już niebezpieczeństwo ze strony Egiptu, pierwszą rzeczą, którą zrobił Bóg było przyprowadzenie ich do wód w miejscowości Mara. Woda w tej oazie była gorzka i nie mogli jej pić. To tam Bóg „sprawdzał ich”, testował ich wiarę (Wj 15:25). Ludzie szemrali przeciw Bogu i nie zaliczyli testu.
Jest to być może pierwszy I podstawowy test Wiary, z którym musimy się zmierzyć na naszej własnej “pustyni” życia. Gorycz zakorzeniona jest w dumie, która osądza Boga za to, że wywiódł nas na pustynię, gdy oczekiwaliśmy krainy mlekiem i miodem płynącej. Ta gorycz kazi nas i tak długo, jak pozostaje w naszych sercach, będzie się manifestowała co najmniej na dwa sposoby:
1. Będziemy traktować innych zgodnie z naszym rzeczywistym stosunkiem do Boga, oskarżać ich gorzko z powodu grzechu w ich życiu, oskarżać wrogów (prawdziwych i wyimaginowanych).
2. Nie będziemy w stanie zaakceptować Bożego przebaczenia i uzdrowienia, Bożego „balsamu z Gileadu” (Jr 8:22) podobnie, jak nie mógł tego zrobić Izrael. Taki stan zniekształca Słowo, czyniąc je zimnym, srogim i pozbawionym Miłości.
Bóg testował Izraela przy wodach Mara, bo wiedział, że cierpią na zgorzknienie spowodowane egipską niewolą. Ludzie nie rozumieli przyczyny tego wielkiego „zła”. Teraz, gdy byli w drodze do Ziemi Obiecanej, nie mogli z kolei zrozumieć przyczyny „zła”, które doprowadziło ich do oazy pełnej gorzkiej wody.
Czy słyszysz, jak mówią: “Gdybym to ja był Bogiem, z pewnością znałbym drogę do Ziemi Obiecanej!”. Wody Mara ujawniły stan Izraela tak, jak zesłane nieszczęścia ujawniły stan Hioba. Obydwie sytuacje wydobyły dumę i gorycz na powierzchnię, gdzie Bóg mógł się z nimi uporać.
Lud Izraela nie ośmielił się oskarżać Boga, więc szemrali na Mojżesza. Mojżesz zwrócił się z problemem do Boga a Bóg „wskazał mu drzewo. Wrzucił on je do wody, i stały się wody słodkie” (Wj 15:25). To drzewo to Krzyż Chrystusa, na którym Jezus wziął na Siebie wszystkie nasze grzechy. My także musimy uporać się z wodami Mara w naszych sercach poprzez wrzucenie do nich Drzewa. Nie może to być jakiekolwiek drzewo (byłyby to wówczas tylko nasze zwyczajowe mechanizmy obronne, które nie rozwiązują problemu), lecz Drzewo wskazane przez Boga.
Jeżeli jesteśmy uzależnieni od piołunu z powodu przeszłych przeżytych doświadczeń, dzieje się tak dlatego, że w gruncie rzeczy nie wierzymy, iż Bóg „współdziała we wszystkim dla naszego dobra” (Rz 8:28). Myślimy, że Bóg jest w stosunku do nas nie-fair, a nawet niesprawiedliwy. Trudno wtedy dziękować Mu i Go wychwalać za Jego wielką mądrość i wiedzę, gdy „niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!” (Rz 11:33). Będąc dzbanami glinianymi, skorupami osądzamy Garncarza i nazywamy Go niekompetentnym. W ten sposób wstrzykujemy sobie w żyłę następną dawkę piołunu, zamiast zaaplikować sobie „balsam z Gileadu”.
Sedno sprawy przedstawia się następująco: jeżeli przechowujemy w swoich sercach rozgoryczenie na Boga, zdyskwalifikuje nas to przy naborze do grupy zwycięzców, nazwanej Resztką. Pamiętaj, że Bóg zaprowadził lud Izraela na pustynię, żeby ich sprawdzić, przetestować i zobaczyć, czy w trudnych sytuacjach będą szemrać i narzekać na okoliczności, czy też będą polegać na wiedzy, że Bóg wie, co czyni.
Starożytny Izrael nie zaliczył testu podobnie, jak i późniejszy Kościół w czasie swojego własnego doświadczenia „na pustyni”. Rozgoryczenie zamiast spokoju i ufności w suwerenność Boga zdyskwalifikowało Izrael; to samo dyskwalifikuje współczesnych ludzi przy naborze do zwycięskiej Resztki.
Obecność piołunu nie pozwala nam wybaczyć Bogu jego „niesprawiedliwości”. Korzeń goryczy skalał Ezawa, który odczuwał rozgoryczenie w stosunku do Boga za pozbawienie go prawa pierworództwa. Z korzenia wyrasta cała roślina, której liście manifestują gorycz o różnych kształtach i rozmiarach. Te liście mają jedną wspólną cechę – są gorzkie. Ponieważ nie umieją odpuścić Bogu, nie odpuszczają też swoim winowajcom.
Powinniśmy brać przykład z Jezusa, który nawet będąc już na krzyżu, odrzucił piołun i żółć goryczy. Zamiast tego powiedział: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
W Księdze Ezechiela 2:8 do 3:14 Bóg dał prorokowi zwój księgi do zjedzenia. Reprezentował on Słowo od Boga, a konkretnie wiadomość, którą Ezechiel miał przekazać Izraelowi. To Słowo było dla narodu gorzkie. Wywołało niechęć do Boga i do proroka, ponieważ ludzie nie byli wstanie zobaczyć stanu własnych serc i nie wierzyli, że zasługiwali na takie srogie traktowanie.
Dom Izraela był „zbuntowany”. Hebrajskie określenie to meri, które pochodzi od marah – być zgorzkniałym lub perwersyjnym. W Ez 2:8 Prorokowi przykazano, by NIE był, jak oni, lecz by raczej zaakceptował Słowo w duchu pokory.
8 Ty więc, synu człowieczy, słuchaj tego, co ci powiem. Nie opieraj się, jak ten lud zbuntowany. Otwórz usta swoje i zjedz, co ci podam»
Ezechiel odkrył, że zwój smakował w jego ustach słodko, jak miód (3:3) lecz, gdy poszedł wypełnić polecenie, „poszedł zgorzkniały” (marah). Nie ma większej satysfakcji, niż słuchać głosu Boga i wiedzieć, że mówi on wprost do nas. Jednak to Słowo zawsze jednocześnie nas testuje. Jeżeli znajdzie w nas jakąkolwiek cielesną wolę, wydobędzie ją na powierzchnię, gdzie będziemy musieli się z nią rozprawić. I dlatego właśnie Jego Słowo przychodzi słodkie, lecz często wypełniamy je z goryczą.
Reszta księgi Ezechiela opisuje nam nie tylko to, jak Bóg rozprawił się z buntem w Izraelu ale również, jak Bóg oczyścił serce proroka, by zmienić go w zwycięzcę. Bóg chciał, by Ezechiel zakwalifikował się do królowania z Chrystusem po zmartwychwstaniu.
W księdze Jeremiasza 15:16 I 18 czytamy:
16 Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego… 18 Dlaczego mój ból nie ma granic, a moja rana jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? Czy będziesz więc dla mnie jakby zwodniczym strumieniem, zwodniczą wodą?
Jak Ezechiel, Jeremiasz uznał Słowo powołania od Boga za słodkie, jak miód w ustach- „słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego”, jednak odczuł równocześnie bezgraniczny ból. Powodowany brakiem zrozumienia kwestionował nawet sprawiedliwość Boga, zastanawiając się, czy Bóg go czasem nie zwiódł. Dzieje się tak, gdy Słowo obnaża gorycz, obecną w naszych sercach. W takich chwilach warto pamiętać Słowo z Listu do Rzymian 3:4:
4 Żadną miarą! Bóg przecież musi okazać się prawdomówny, każdy zaś człowiek kłamliwy, zgodnie z tym, co napisane: Abyś się okazał sprawiedliwy w słowach Twoich i odniósł zwycięstwo, kiedy Cię sądzą.
Gorycz sprawia, że osądzamy Boga, jako krzywdzącego nas i niesprawiedliwego. Czy nie jest pocieszająca wiedza, że nie jesteśmy w tej postawie osamotnieni? Hiob, Ezechiel i Jeremiasz byli ludźmi, jak i my. Nie byli udoskonalonymi świętymi, lecz grzesznikami. Bóg wybierał zwyczajnych ludzi, którzy – jak i reszta nacji – mieli gorycz w sercach i oczyszczał ich w trakcie wypełniania ich powołania. Jedyną rzeczą, która wyróżniała ich z tłumu, było ich PRAGNIENIE posłuszeństwa Bogu. Rozpoczynali swoją posługę w stanie pomieszania posłuszeństwa z goryczą (bunt).
Jan napisał w księdze Apokalipsy 10:10:
10 I wziąłem książeczkę z ręki anioła i połknąłem ją, a w ustach moich stała się słodka jak miód, a gdy ją spożyłem, goryczą napełniły się moje wnętrzności.
Ponownie widzimy tu motyw zjadania zwoju księgi, zawierającej Sowo Boga. Tak, jak w przypadku Ezechiela, było to wezwanie do prorokowania. Jan również kochał Słowo i Powołanie, lecz jednocześnie została odkryta gorycz w jego sercu.
Kto by odgadł, że Jan również musiał się uporać z rozgoryczeniem wobec Boga? Kto ośmieliłby się nazwać Jana „zbuntowanym” (po hebrajsku: marah)? Jednakże Słowo Boże jest mocne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, jest rozstrzygające (dosłownie: krytyk), zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4:12). Nikt nie jest zwolniony. Właściwym celem Słowa NIE jest doprowadzenie nas do potknięcia, lecz obnażenie naszego serca tak, byśmy mogli przezwyciężyć gorycz i zakwalifikować się do królowania z Bogiem.
Przykłady z Biblii pokazują nam, że Bóg może użyć różnych ludzi w roli proroków, nawet, gdy nie zostali oni jeszcze oczyszczeni. Ci prorocy nie byli supermenami. W liście Jakuba 5:17 powiedziane jest nawet, że: „Eliasz był człowiekiem podobnym do nas”. A jednak służył Bogu i, gdy się modlił, Bóg go wysłuchał.
Wszyscy prorocy byli obywatelami zbuntowanego narodu. Byli częścią osobowości (osoby) prawnej i dlatego byli również współuczestnikami pewnej miary goryczy i buntu, charakterystycznych dla tej zbiorowości. Jako orędownicy ci prorocy musieli zidentyfikować się z tymi, za którymi się wstawiali (zobacz naszą książkę: „Zasady wstawiennictwa”).
Bóg nie posłał supermena, żeby pomóc Izraelowi. Wysłał niedoskonałych ludzi, którzy borykali się z tymi samymi problemami, co Izrael – ale z jednym wyjątkiem: Bóg nadał im rolę orędowników. W ten sposób, gdy już uporali się oni z problemami własnego serca, Bóg nadał im duchowy autorytet. Jak ojciec posiada autorytet nad swoją rodziną, tak i Bóg zbudował „dom” dla orędowników, żeby mogli oni doprowadzić do chwały wielu synów (Hbr 2:10). Jest to właściwie dom w obrębie domu, jak rodzina w obrębie grupy plemiennej. Mówimy teraz o dzieciach duchowych. To właśnie prawo kryje się za oświadczeniem Pawła w Dziejach 16:31
31 «Uwierz w Pana Jezusa - odpowiedzieli mu - a zbawisz siebie i swój dom».
I tak oto powoływany był prorok, by wstawiać się za narodem z powodu ich podstawowej przewiny – rozgoryczenia w stosunku do Boga. To ono było przyczyną tego, że Słowo Boga (zwój księgi, który musieli zjeść) miało gorzki smak w ich żołądkach.
Z pewnością wierzyli oni w Boga tak, jak i większość starożytnych Izraelitów ( i jak dzisiejszy Kościół). Lecz ludzie po prostu nie wierzą, że Bóg jest naprawdę prawy i sprawiedliwy we WSZYSTKIM, co dziś robi, a szczególnie wówczas, gdy prowadzi nas na pustynię, gdy my spodziewaliśmy się krainy mleka i miodu.
A oto bardzo proste rozwiązanie tego problemu: Przydarzyło ci się coś „złego” i jesteś rozgniewany. Dlaczego? Bo widzisz to wyłącznie, jako „złe” lub „niesprawiedliwe”. Tak naprawdę nie sądzisz, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra”, jak napisane jest w liście do Rzymian 8:28. Gdybyś wierzył, dziękowałbyś Bogu za wszystko (1 Tes 5:18 „W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was”.) Większość z nas nawet nie pomyśli, że Bóg może stać za określoną sytuacją. A jeśli nawet pomyślimy, to stajemy się zgorzkniali wobec Boga za to, że pozwolił, by to się wydarzyło!
We wszystkich tych „złych” okolicznościach nasze serca mają do wyboru ufać, że Bóg współdziała we wszystkim dla naszego dobra, lub uważać, że Bóg postępuje z nami nie fair i niesprawiedliwie. „Co zrobiłem, żeby sobie na to zasłużyć?” – pytamy wzorem Hioba. Jest to nic innego, jak rozgoryczenie i buntowanie się w stosunku do Boga
Rozgoryczenie w stosunku do Boga zakorzenione jest w dumie; dowiadujemy się bowiem poprzez doświadczenie Hioba i dociekania Jeremiasza, że nawet najlepsi z nas mogą poddawać w wątpliwość sprawiedliwość i prawość Boga. W końcu wierzymy, że poradzilibyśmy sobie lepiej z kierowaniem wszechświatem, niż Bóg. Ten rodzaj dumy plasuje nas ponad tronem Bożym, a my stawiamy w sercu samych siebie w roli idola. I tak, rozgoryczenie jest jedynie dowodem bałwochwalstwa naszego serca, w którym zasiadamy na tronie dumy.
Pierwszym krokiem do rozwiązania problemu jest rozpoznanie go. W dziedzinie serca przejście pierwszego kroku jest dużo trudniejsze, niż sobie wyobrażamy. Łatwiej będzie nam to zrozumieć na przykładzie Ezechiela.
W czwartym rozdziale księgi Ezechiela, na początku jego powołania, prorokowi nakazano jedzenie żywności gotowanej na nawozie. Słowo „nawóz” po hebrajsku to: gelel (Konkordancja Strong’a #1561). Jest to wariacja słowa galal, które również oznacza „nawóz”
Ten fragment Biblii uczy nas różnicy między dobrym pożywieniem a nawozem. Słowo Boga jest dobrą żywnością; ludzkie tradycje, które pochodzą ze zbuntowanych serc, są tylko nawozem. Ci, którzy jedzą żywność ugotowaną na nawozie, to ci sami ludzie, którzy wierzą w Boga, pochłaniają Jego Słowo, lecz potem mieszają je z nawozem ludzkich tradycji, ludzkiego rozumienia Boga i Jego Słowa. Jest to jeden z podstawowych problemów moralnych wszechczasów.
Hebrajskie określenie dla „Idoli” to gillul, i jest to tylko niewielka wariacja słowa galal (nawóz). Tak naprawdę Ezechiel mówi nam, że idole są nawozem (odchodami). Był to popularny eufemizm dla słowa „idol”.
Z tego powodu bóg Ekronu Baal-zebub (2 Krl 1:2), co znaczy „Władca Much”, był nazywany w Izraelu Baal-zebul, co znaczy „Władca gnojowiska” (Mt 12:24). Ponieważ muchy zdają się rzeczywiście gromadzić wokół obornika, możemy to potraktować, jako dobry przykład poczucia humoru ówczesnych Izraelitów. Ezechiel pokazuje nam, że Baal-zebub jest w rzeczywistości księciem bałwochwalczego serca, a jego wpływ tkwi głęboko w człowieczym sercu, nawet w sercu proroka, dopóki nie zostanie wykorzeniony drogą trudnego doświadczenia.
W każdym razie Ezechiel musiał jeść żywność zanieczyszczoną przez odchody. Protestował, powołując się na fakt, że nigdy przedtem nie jadł nic nieczystego. Jeszcze nie rozumiał, że był już winny spożywania nawozu ludzkich tradycji, a obecnie nawóz zalecony do gotowania był jedynie fizyczną manifestacją tego nawozu duchowego, którym żywił się i on i reszta narodu.
Boże przykazanie nie zostało dane Ezechielowi, by spowodować jego potknięcie i upadek w świetle prawa; zostało mu ono dane, by mógł zamanifestować się problem, który już istniał w ich sercach. Bóg w swojej miłości i łasce nie chciał, by przeżywali swoje życie nie wiedząc, że ten ukryty problem królował nad ich wewnętrzną istotą. Pokazał im, więc stan ich serc poprzez uwidocznienie tego stanu w wymiarze fizycznym. Bóg jedynie ujawnił problem.
W przypadku Ezechiela, Bóg dał mu „do pełna”. Jest to często sposób Boga na doprowadzenie ludzi do stanu obrzydzenia własnymi grzechami. Pamiętam, jak lata temu uczyliśmy kotkę, by załatwiała się na zewnątrz, ale kotka zdawała się nie rozumieć naszych standardów w zakresie higieny. Tak, więc gdy po raz kolejny nasz dywan został zabrudzony, wcisnęliśmy nos kotki w jej dzieło i wyrzuciliśmy ją na dwór. Nigdy już nie popełniła tego wykroczenia. Później raz przypadkowo zostawiliśmy ją w domu i wyjechaliśmy na tydzień. Po dwóch dniach wróciliśmy, lecz choć przeszukaliśmy cały dom, nigdzie nie znaleźliśmy śladu odchodów. Doszliśmy do wniosku, że najwyraźniej kot nauczył się korzystać z toalety.
Sedno zjawiska, zwanego bałwochwalstwem serca znajduje się u Ezechiela w rozdziale 14, w którym prorok mówi o ludziach stawiających bożki (gillul, nawóz) w swoich sercach.
4 Dlatego mów z nimi i powiedz im: Tak mówi Pan Bóg: Każdemu z domu Izraela, który wprowadza swoje bożki do serca i stawia przed sobą, a potem przychodzi do proroka, odpowiem Ja sam, Pan, stosownie do liczby jego bożków, 5 aby odkryć zamiary domu Izraela, tych, którzy się oddalili ode Mnie z powodu wszystkich swoich bożków… 9 A gdyby prorok dał się zwieść i przemawiał - oto Ja, Pan, zwiodłem tego proroka: wyciągnę rękę przeciwko niemu i zgładzę go spośród ludu mego izraelskiego.
Takie oświadczenie jest przerażające dla każdego, kto otrzymał Słowo od Boga, by przekazać je ludziom. Trzeba mieć dużo zaufania do Boga, żeby powstrzymać się przed gorzkim protestem przeciw temu oświadczeniu. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak Ezechiel zareagował na takie objawienie.
Podobnie do Ezechiela, Jeremiasz również borykał się z tą kwestią “zwiedzenia”. Kochał słuchać głosu Boga, który był słodki, jak miód w ustach. Lecz reakcja żołądka, jego wewnętrznej cielesnej istoty została opisana w wersie Jr 4:10:
10 I powiedzą: "Ach, Panie Boże, naprawdę zwiodłeś zupełnie ten lud i Jerozolimę, gdy mówiłeś: Będziecie mieli pokój. Tymczasem mamy miecz na gardle".
W wersie Jr 20:7 czytamy:
7 Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają.
Było to coś, z czym Jeremiasz musiał się uporać, jak i my wszyscy. Jednak wiemy, na przykładzie Hioba, że problem wyrasta z dumy, bo i kim jesteśmy, by mówić Bogu, jak ma rządzić uniwersum? Czy będziemy oskarżać Boga o niesprawiedliwość (Rz 9:14)? Czy jesteśmy może bardziej zdolni, niż Bóg do czynienia tego, co właściwe i dobre?
Ci, którzy myślą tak w głębi serca, winni są grzechu Absaloma, syna Dawida, który zbuntował się przeciw swemu ojcu W 2 Sm 15:4 czytamy:
4 Potem mówił Absalom: «O, któż mię ustanowi sędzią nad krajem? Przychodziliby do mnie wszyscy, którzy mają sprawy sporne i sądowe, a ja wydawałbym sprawiedliwe wyroki».
My Chrześcijanie jesteśmy dziećmi Tego, który jest wspanialszy, niż Dawid. A jednak – jak Absalom – z powodu nawozu w sercach myślimy, że gdybyśmy byli Bogiem, wydawalibyśmy sprawiedliwsze wyroki, do czego nasz Ojciec, według nas, nie jest zdolny. Podżegamy do buntu, uważając, że dalibyśmy sobie radę lepiej w rządzeniu światem, niż Ojciec.
Oczywiście, ludzie zwykle nie mówią wprost: „Zbuntujmy się przeciw Bogu”, przynajmniej nie Chrześcijanie. Prawie nigdy ich rebelia nie jest skierowana przeciw Bogu, lecz raczej przeciw osobie, występującej z pozycji autorytetu. Na przykład, gdy pastor nie wykonuje swej pracy perfekcyjnie, zawsze w tłumie wiernych znajdzie się ktoś, kto go skrytykuje zamiast się za niego pomodlić. Nie raz dochodzi do sytuacji, że zgromadzenie dzieli się i krytycy podążają za nowym liderem. Niestety, na dłuższą metę nie rozwiązuje to problemu, gdyż nowy lider również będzie miał swoich krytyków zwłaszcza, że wcześniej to właśnie krytyków pociągnął za sobą.
Powinniśmy nauczyć się modlić w takich sprawach. Jedyna istotna kwestia to, czy rzeczywiście Bóg powołał danego pastora lub lidera. Jeśli miał wcześniej powołanie to, czy je zachował? Takie sprawy muszą być dobrze „nawodnione” modlitwą i orędownictwem, zanim dojdzie do rozłamu kościoła. I trzeba uważać, by nie zamanifestował się w nas duch Absaloma, który swego czasu uważał, że wykonałby lepszą pracę.
Abdiasz powiedział Ezawowi –Edomowi: „3 A pycha serca twego zwiodła ciebie” (wers 3). Kluczem do zrozumienia Ezawa i jego „korzenia gorzkiego” jest fakt, że był on wściekły na Boga za rzekomą niesprawiedliwość. Rzymian 9 mówi nam, że Bóg nienawidził Ezawa jeszcze przed jego narodzinami i zamierzał odebrać mu prawo pierworództwa by dać je Jakubowi.. Osobiście wierzę, że Ezaw uznał suwerenność Boga w tej sytuacji i to napełniło go rozgoryczeniem przeciw Bogu.
Z tego powodu Hebrajczyków 12 daje Ezawa za przykład kogoś, posiadającego „korzeń gorzki”. Z powodu rozgoryczenia na Boga Ezaw wyładował się na rodzicach i wziął sobie za żony Kanaanitki, które „Były powodem zgryzoty Izaaka i Rebeki” (Wj 26:35).Swoje rozgoryczenie na Boga Ezaw wyładował również na Jakubie. Pewnie, Jakub postąpił źle, lecz Ezaw zareagował podobnie, jak robi to wielu rozgoryczonych współczesnych kaznodziei – skrywają oni swoją gorycz pod płaszczykiem świętego oburzenia na grzechy innych.
Ezaw mógł poddać się woli Boga i odkryć własne powołanie, zamiast pożądać powołania Jakuba. Teoretycznie, gdyby tak postąpił, Ezaw mógł otrzymać inne błogosławieństwo od Boga i odpowiadające mu powołanie.
Jest takie stare powiedzenie: “ogień zwalczaj ogniem”. W materii bałwochwalstwa serca sposób Boga, to zwalczanie nawozu nawozem. Gdy prorocy byli powoływani, by obnażyć „nawóz” w sercach ludu, ludzie obrzucali ich „nawozem” (werbalnie). Ich sprzeciw był bardzo gorzki, szorstki i mściwy. Ludzie obwiniali proroka o własne przewiny, przypisując mu swoje własne grzechy. Jest to również jedna z zasad wstawiennictwa, którą objaśniliśmy w książce o tym tytule.
Gdy Ezechiel jadł posiłki przygotowane na nawozie, ludzie zdolni byli dostrzec jedynie „pyłek” w oku proroka. Nie byli w stanie zobaczyć „belki” w swoim oku. I tak, przypisywali nawóz, zalegający w ich sercach prorokowi. Jeżeli prorok rozumiał zasadę suwerenności Boga, występującą w tym mechanizmie i był zdolny postrzegać opozycję, jako Boży czynnik oczyszczający, zastosowany dla ich własnego dobra, mógł wówczas rozpocząć proces przezwyciężania Baal-zebula w swoim własnym sercu.
Tych, którzy sprzeciwiali się prorokowi Paweł nazwałby „naczyniami gniewu” lub „naczyniami hańby” (Rz 9:21-23). A jednak, jak wszystkie tego rodzaju naczynia (np. Ezaw, faraon), zostały one stworzone, by zwiększyć chwałę Boga i by udoskonalić naczynia chwały
Najważniejsze jest, że to wszystko jest częścią pracy wstawienniczej i nawet naczynia hańby odniosą z niej korzyść za pośrednictwem naczyń zwycięskich. Na przykład apostoł Paweł był przez pewien czas „naczyniem gniewu” i prześladował Kościół. Wyraził zgodę na ukamienowanie Stefana. Lecz Stefan był zwycięzcą i orędownikiem, który wybaczył mu zanim zmarł (Dz 7:60). W konsekwencji Paweł przetrwał, kiedy go ukamienowano i pozostawiono na śmierć (Dz 14:19, 20). Prawo, na mocy którego Bóg pozwolił na to kamienowanie, zostało całkowicie zaspokojone, ponieważ Stefan wcześniej odpuścił Pawłowi grzech przeciw sobie popełniony (zobacz Jana 20:23 „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”).
Uświadomienie sobie, że w którymś momencie my wszyscy byliśmy użyci, jako naczynia hańby w stosunku do innych ludzi, uczy wielkiej pokory. Nasze różne niedoskonałości wypróbowują serca innych ludzi, a ich wady służą do wypróbowania naszych serc. Lecz gdy już rozumiemy zastosowaną w tym zasadę i spojrzymy na sprawę oczami Boga wiedząc, że tak właśnie On działa, by przywieść nas do punktu przezwyciężenia, wtedy będziemy mogli jedynie podziwiać Boże drogi, jak Paweł w liście do Rzymian 11:33-36.
33 O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! 34 Kto bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą? 35 Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę? 36 Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego [jest] wszystko. Jemu chwała na wieki! Amen.
Taka postawa jest PRZECIWIEŃSTWEM goryczy – umieć rozpoznać suwerenność Boga we wszystkim, szczególnie, gdy doświadczamy problemów, fałszywych oskarżeń i innego rodzaju „nawozu” od ludzi. To jest właściwe nastawienie serca, które Bóg zaszczepia w sercach Swojej Resztki ludzi. Jest to klucz do Odnowy Wszystkich Rzeczy (Dz 3:21 „Każdy, kto wzywać będzie imienia Pańskiego, będzie zbawiony”).
W Ewangelii Łukasza 13 Jezus opowiedział przypowieść o człowieku, który zasadził drzewo figowe w swojej winnicy. Przez trzy lata przychodził i szukał owoców, ale nic nie znalazł. Postanowił je ściąć. Lecz ogrodnik wstawił się za drzewem i poprosił o zezwolenie nawożenia drzewa jeszcze przez rok, żeby zobaczyć, czy po roku wyda owoc. Zezwolenie otrzymał.
Ta przypowieść odnosi się w oczywisty sposób do narodu Judei z dni Jezusa. Jezus został przysłany do tego narodu na trzy lata , żeby sprawdzić, czy „wydał on owoce królestwa” (Mt 21:43 „Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce.”). Owoców nie było i tak naród (drzewo figowe) został zniszczony w roku 70 A.D.
Jest to też generalna zasada, która ma zastosowanie do nas wszystkich. Gdy Bóg po raz pierwszy powołuje nas, lub „zasiewa Swoje nasiono” w nas, trzeba czasu, by drzewo wydało owoce. Nie stajemy się natychmiast idealni, ani nie jesteśmy w stanie urodzić w nas „Syna Człowieczego”. (Syn Człowieczy to nasze Święte Nasiono, Chrystus, który formuje się w nas). Jesteśmy, jak inne drzewa – trzeba czasu, żeby wydać owoc. Co więcej istnieje Prawo, określone w Księdze Kapłańskiej 19:23-25:
23 Kiedy wejdziecie do kraju i zasadzicie drzewa owocowe wszelkiego gatunku, będziecie uważać ich owoce za nieobrzezane. Trzy lata pozostaną one "nieobrzezane", nie będziecie ich jeść. 24 W czwartym roku wszystkie ich owoce będą poświęcone, jako dar radosny dla Pana. 25 W piątym roku będziecie jedli ich owoce, aby pomnożył się wasz dochód z nich. Ja jestem Pan, Bóg wasz!
Innymi słowy, przez trzy lata drzewo jest zbyt młode, by wydać owoce. Należy mu „posługiwać” tak, jak Jezus posługiwał Judei przez trzy lata. Drzewo nie wydało owoców. I tak ogrodnik poprosił o możliwość nawożenia go i dania mu jeszcze jednego roku łaski.
W języku proroczym Jezus Chrystus był ogrodnikiem (J 20:15). Pewnego dnia Pięćdziesiątnicy i po niej, Drzewo wydało swoje pierwsze owoce – tych, którzy otrzymali „zadatek” Ducha. Zostali oni zaprezentowani Ojcu i byli dla Niego akceptowalną ofiarą Pięćdziesiątnicy. Uzyskali oni pewność obietnicy obfitych żniw, które miały dopiero nadejść.
Gdy spojrzymy na tą przypowieść ogólnie, możemy zauważyć, że drzewo nie wydaje owoców, dopóki jest niedojrzałe. Lecz gdy Bóg nawiezie drzewo, może ono zaowocować. My również mamy problem z wydaniem owoców, gdy jesteśmy jeszcze duchowo niedojrzali. Dopiero, gdy Bóg zdecyduje się nas „nawieźć”, możemy wydać owoce zdatne do konsumpcji przez Boga.
Prorocy I apostołowie zostali dobrze na nawiezieni do swojej posługi. Tak, jak drzewo figowe potrzebuje dużo nawozu, oni też go potrzebowali. To wszystko było elementem doskonałego planu Boga.
Całkiem niedawno okazało się, że mnie również dotyczy ta zasada. W 1986 roku Bóg dał mi jasno do zrozumienia, że mam zaprzestać posługi, której częścią byłem od 1981 roku. Powiedział, że ma dla mnie do wykonania nową służbę. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy, że Bóg zasiewał wtedy w moim sercu nasiona nowego „drzewa”.
W swojej niedojrzałości odmówiłem opuszczenia ówczesnej służby. Dlaczego? Nazwijcie to ludzkimi tradycjami, Zasadą Nawozu. Pewni ludzie przekonali mnie do nieposłuszeństwa Bogu, a ja łatwo dałem się przekonać z powodu nawozu obecnego w moim własnym sercu.
W każdym razie przez następne trzy lata nowe “drzewo” nie wydało owoców. W końcu trzeciego roku (jesień 1989) Bóg w Swej łasce rozpoczął proces „nawożenia” mnie, używając różnych ludzi w roli doświadczonych „roztrząsaczy”. Modliłem się i pościłem przez miesiąc, zanim Bóg w końcu pokazał mi, co i dlaczego się działo. Dopiero wówczas zrozumiałem, że Bóg zwalcza nawóz nawozem, by obnażyć moje własne nieposłuszeństwo. Kiedy to się stało jasne, zrezygnowałem z dotychczasowej służby.
Wówczas Bóg sprawił, że znalazłem na pewien czas pracę, jako specjalista grafik w firmie wydawniczej. Rok później, w Dniu Pojednania (Jom Kippur) 1990 roku zostałem zwolniony i Bóg powołał mnie do służby w pełnym wymiarze czasu. Tym razem była to nowa służba i w czwartym roku „drzewo” zaczęło wydawać owoce odpowiednie dla Boga.
Jednak ten czwarty rok był zaledwie rokiem „pierwocin”. Dopiero od listopada 1991 roku to „drzewo” było na tyle dojrzałe, że owoce stały się dla nas jadalne.
Przez to właśnie doświadczenie nauczyłem się rozumieć Zasadę Nawozu i Prawo Sadzenia Drzew. Doświadczenie jest najbardziej skuteczną metodą nauczania spośród tych, które Bóg ma w swoim portfolio. Zabiera nas „w teren”.
Spójrzmy jeszcze raz na przykłady z życia proroków. Mieli oni jakiś nawóz w sercach, korzeń gorzki, który nie dopuściłby do pełnienia owocnej służby. Bóg użył wtedy zwykłych ludzi i przywódców religijnych, żeby nawieźć proroków. Ludzie ci chętnie to zrobili, nie rozumiejąc, że z punktu widzenia Boga spełnili funkcję naczyń hańby, użytych ku jak największej korzyści proroków. Spełniali posługę Nawozu. Bóg użył toalet by udoskonalić naczynia na wodę.
Oczywiście prorocy musieli wiedzieć, co robić z całym tym nawozem, lecącym w ich stronę. Gdyby to połknęli, staliby się nieczyści (Ez 4:14). Gdyby odrzucili to z powrotem, nie odnieśliby żadnej korzyści. Rozwiązaniem jest zakopać go w ziemi. Prawo związane z nawozem znajdujemy w księdze Powtórzonego Prawa 23:13-15:
13 Będziesz miał miejsce poza obozem i tam poza obóz będziesz wychodził. 14 Zaopatrzysz się w kołek, a gdy wyjdziesz na zewnątrz, wydrążysz nim dołek, a wracając przykryjesz to, czegoś się pozbył, 15 gdyż Pan, Bóg twój, przechadza się po twoim obozie, aby chronić ciebie, a wrogów na łup twój wydać. Stąd obóz twój musi być święty. Pan nie może w nim ujrzeć nic odrażającego, aby się nie odwrócił od ciebie.
To jest Prawo Boże. Mamy zakopać nawóz i pozwolić, by Bóg wybawił nas od naszych wrogów. Jeśli nasz obóz jest święty, bez nawozu (gorycz, fałszywe oskarżenia, plotki), wówczas rzeczywiście Bóg będzie naszą obroną, gdy naczynia hańby spełnią swoją posługę nawożenia.
Nie połykaj nawozu. Jeśli jesteśmy nadwrażliwi, obchodzi nas za bardzo, co ludzie o nas myślą i strzeżemy zazdrośnie swojej reputacji, to wszelkie oskarżenia będą raniły nasze serca. Te rany i emocjonalne blizny sprawią, że będziemy nadwrażliwi w wielu obszarach życia; gdy ktoś dotknie takiej rany, płaczemy z bólu. Nawóz zanieczyszcza nas od środka; zakorzenia się w nas gorycz i wyrasta do wielkości drzewa. Wkrótce reagujemy zbyt emocjonalnie i obrzucamy innych nawozem. Osobiście nie chciałbym pełnić posługi nawozu i być naczyniem hańby.
Nie odrzucaj nawozu. Do walki trzeba dwojga nawet w walce na nawóz. Trzeba prawdziwej wiary, by dostrzec rękę Boga w rzuconym na ciebie ręką wroga nawozie. Właściwe miejsce dla fałszywego oskarżenia jest w ziemi. Pozwól by Bóg cię nawiózł, żebyś mógł wydać dla Niego owoc.
Józef został sprzedany przez swoich braci do niewoli w Egipcie. Miał wszelkie powody do rozgoryczenia na swoich braci, a nawet na Boga. Bóg obiecał mu wspaniałe powołanie a oto stał się niewolnikiem a później więźniem w lochu na okres 12 lat. Początkowo Józef musiał myśleć, że Bóg go zwiódł.
Pomimo nawozu od braci Józef nauczył się jednak wiary w Boga. Bóg użył nawozu, by usunąć korzeń gorzki i dumę z jego serca. Na koniec tej historii postawa Józefa była idealna, gdy powiedział braciom (Wj 50:20):
20 Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić to, co jest dzisiaj, że przeżył wielki naród.
Wielu ludzi nie jest w stanie nauczyć się lekcji o suwerenności I mądrości Boga. Możesz to dostrzec w ich reakcji na innych ludzi, w ich poczuciu klęski wobec fałszywych oskarżeń i prześladowań. Zmienne okoliczności życia denerwują ich. Ich emocje są jak górska kolejka; czują się dobrze, gdy inni ich chwalą i popadają w depresję, gdy ludzie mówią o nich źle. Jak w przypadku Piotra (zanim stał się on zwycięzcą), ich oczy nie spoczywają na Jezusie, lecz na wichurze i falach i, jak Piotr, zaczynają tonąć.
Nie marnuj trudnego doświadczenia. Nie marnotraw dobrej porcji nawozu. Podziękuj za nie Bogu i zakop w ziemi, modląc się o zrozumienie, jaki był w tym wszystkim cel Boga, jak możesz go użyć, by wydać zadowalający Go owoc.
Ucz się przebaczać. Ucz się odpuszczać grzech. Jeśli zawsze będziemy trzymać nawóz w odpowiednim dla niego miejscu, wiedząc i ufając, że Bóg „współdziała we wszystkim dla naszego dobra”, wówczas pojmiemy znaczenie prawdziwej Wiary i Bożego Odpoczynku.